sobota, 29 listopada 2014

Aspiryna bayerowska

Do napisania posta zainspirowała mnie moja koleżanka Monika Bayer-Smykowska, która zbiera reklamy aspiryny Bayera, zamieszczane w prasie międzywojennej. 
Znalazłam ciekawy artykuł 150-lecie firmy Bayer, wzbogacony o zdjęcia wynalazcy, firmy i tych cudownych tabletek z krzyżykiem. 
Wynalazcą aspiryny, ale także heroiny był Friedrich Bayer. Wraz z przyjacielem, farbiarzem Johannem Weskottem 150 lat temu założył w Wuppertalu małą firmę. 
"Friedr. Bayer et comp." produkowała sztuczne barwniki. Z tej współpracy dwojga przyjaciół rozwinął się światowy potentat chemiczny. W Elberfeld Bayer produkuje pierwszy środek na ból głowy, który był produktem odpadowym przy wyrobie barwników. Fenacetyna poprawiała samopoczucie i sprawność, przez co często była nadużywana. Ze względu na silne skutki uboczne została po pewnym czasie wycofana z rynku w Niemczech.

Ciekawostką jest fakt, że kiedy w roku 1969 statek kosmiczny Apollo 11 leciał na księżyc, miał na pokładzie małe, biało-zielone opakowanie aspiryny. 
Co roku sprzedawanych jest 11 mld pastylek tego środka w ponad 70 krajach świata. Nie wszyscy wiedzą, że nie należy go podawać dzieciom.

W Leverkusen istnieje pomnik postawiony aspirynie. Jest to b
udynek centrali koncernu wyglądem przypominający pudełko aspiryny. 


Podobno w jednym z zakładów farmaceutycznych produkują na jednej zmianie naszą polską polopirynę, zaś na drugiej zmianie aspirynę bayerowska, technologia identyczna, różnią się tylko opakowaniem i nazwą. Ot! Wychodzą naprzeciw oczekiwaniom klienta, w myśl zasady – klient nasz pan.

Warto również wiedzieć, że od roku 1925 Bayer należał do IG Farben (Wspólnota Interesów Przemysłu Farbiarskiego), która była producentem owadobójczego środka cyklonu B. Przez hitlerowców stosowany był on do uśmiercania ludzi w komorach gazowych w obozach koncentracyjnych. W fabrykach Bayera więźniowie obozów pracowali jako robotnicy przymusowi. W samym tylko roku 1944 było to 4300 osób w Leverkusen.

Po reaktywacji koncernu w latach 50. Bayer podejmuje rentowną produkcję. Penicylina wynaleziona przez Szkota Alexandra Fleminga była pomocna w zwalczaniu chorób bakteryjnych, takich jak dżuma, kiła czy gruźlica. Infekcje te przestały być zagrożeniem dla życia, bo lekarstwo było ogólnodostępne.

I jeszcze na koniec, chciałabym przytoczyć anegdotkę rodzinną.

Moja teściowa wybrała się do swojego teścia Stanisława Ordyczyńskiego z dużym tortem urodzinowym. Zamiast podziękowaia, usłyszała

- lepiej kupiłabyś mi w prezencie "kogutki".

Kogutki, to nic innego, jak popularne tabletki z krzyżykiem, lek na ból głowy zawierający aspirynę. Mimo uciążliwych migren leczonych aspiryną lub tzw. kogutkami, teść mojej teściowej dożył 90 lat.



Kurjer Powszechny 1934, Nr 341 http://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/

Źródło:
150-lecie firmy Bayer

sobota, 20 września 2014

Czarny bez (Sambucus nigra L.)

Nadchodzi jesień, pora przeziębień i alergii na zarodniki grzybów występujących na usychających liściach, trawach, zgniłych owocach etc. Lekarze chętnie aplikują antybiotyki, nie zastanawiając się nad skutkami. Patogeny są bardzo sprytne, potrafią wytworzyć wiele mechanizmów obronnych przed lekami. Od kilku lat takie wielooporne szczepy szaleją już w Polsce. Przywleczone z różnych zakątków globu upodobały sobie różne zakątki na oddziałach szpitalnych.


Chyba najwyższa pora, by przypomnieć sobie o domowej apteczce naszych babć. Zamiast lecieć do lekarza ze zwykłym przeziębieniem warto zapytać starszych, czym leczyli się, gdy nie było jeszcze antybiotyków. Sama kiedyś dostałam taką radę od lekarza podczas prywatnej wizyty u pediatry. 
Takim lekiem na każde zło jest czarny bez (Sambucus nigra L.). Bez ryzyka i bez pieniędzy, bo przecież krzewy bzu są wszędobylskie. 



Kiedy miałam małe dzieci sporządzałam sok z czarnego bzu. Niestety, ze względu na smak i nieprzyjemny zapach nie cieszył się powodzeniem. Czarny bez, podobnie jak kalina (pisałam w poprzednim poście), jest doskonały środkiem leczniczym w przypadku przeziębienia. Nadają się do leczenia drobne małe białe kwiaty zebrane w piękne baldachy, jak i owoce. 

Należy tylko pamiętać, że owoce muszą być mocno dojrzałe, nawet lekko zmrożone ze względu na silne właściwości trujące glikozydu - sambunigryny i sambucyny. Owoce należy lekko zagotować lub usmażyć. Wysoka temperatura inaktywuje właściwości trujące tych związków. 





Czarny bez działa moczopędnie, napotnie p/gorączkowo i p/kaszlowo. Uszczelnia i uelastycznia ściany naczyń krwionośnych, więc nie zaszkodzi stosować go również w przypadku np. hemoroidów. Warto wspomnieć o bogactwie mikroelementów, flawonoidach, sterolach, triterpenach pomocnych w chorobach układu moczowego oraz właściwościach antyoksydacyjnych. Owoce są dobre na migreny, nerwobóle, biegunki. Wykorzystywany w farmakologii w zaparciach i chorobach skóry (łuszczycy).
Soku z owoców używano dawniej do farbowania brwi i rzęs, podbarwiania win oraz farbowania jedwabiu na oliwkowo. Można je również wykorzystywać do nakładania odżywczych i regenerujących maseczek na twarz. I zamiast tuszować wypryski na twarzy różnego rodzaju fluidami, warto spróbować kuracji czarnym bzem. 
Dawniej napary z kwiatów używano do pobudzenia laktacji u kobiet karmiących. 


Źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bez_czarny

zobacz też
Kalin, kakalin, kakalinka maja

wtorek, 26 sierpnia 2014

Kalin kakalin kakalinka maja czyli lecznicze właściwości kaliny

Zbliża się pora zbiorów pięknych, dorodnych owoców kaliny, która ma właściwości lecznicze. Jeszcze trochę cierpliwości, bowiem należy odczekać do pierwszych przymrozków, gdyż podobnie jak owoce aronii czy czarnego bzu mogą wykazywać właściwości trujące. Oczywiście nie czekając na niskie temperatury, można kalinę zmrozić w zamrażarce.
Szkarłatnoczerwone kuleczki kaliny (Viburnum opulus L.) zebrane w baldachogrona o smaku cierpko-gorzkim (goryczka po przemrożeniu owoców zanika) i specyficznym, nieprzyjemnym zapachu (obecność kwasu walerianowego i jego pochodnych) wykazują lecznicze działanie w przypadku przeziębień, chorób skóry, serca, hemoroidów. Są przydatne przy bolesnych miesiączkach. Działają moczopędnie i są doskonałym antyoksydantem. 
Wypróbowałam osobiście galaretkę z kaliny, mimo, że jest obrzydliwa, naprawdę pomaga na przeziębienie, łagodzi kaszel, działa wykrztuśnie, napotnie, zastosowana możliwie szybko zapobiega powikłaniom.

Uwaga! 
Nalewki z kaliny zalecane są przy problemach zdrowotnych związanych z organami płciowymi, zwłaszcza kobiecymi. Podobno zapobiegają poronieniom. 
Cennym surowcem zielarskim o leczniczym działaniu mają również kora, liście i kwiaty kaliny, a nawet korzeń. Napary, wywary, susze używane były przez nasze babki i prababki do leczenia chorób w czasach, kiedy nie było jeszcze antybiotyków, a i lekarz nie zawsze był dostępny. Moja prababka używała kalinę, ale jak mówiła mi mama, już moja babcia, mimo, że znała się na zielarstwie nie stosowała jej w kuracjach leczniczych. Być może używała równie dobrego soku z czarnego bzu, albo naparu z kwiatów bzu, a już na pewno stosowała przy przeziębieniach naparu z lipy. Z czasem u Dziadków wycięto kalinę w ogrodzie, a na jej miejsce posadzono leszczynę. 
Również w weterynarii stosuje się kalinę np. kora, liście i owoce używane są do leczenia pryszczycy u bydła.
I jeszcze kilka ciekawostek. 
Kalina w krajach słowiańskich była symbolem dziewictwa. Robiono z jej witek rózgi weselne, ozdabiano korowaje, czyli weselne torty. 
Na przełomie XVII/XVIII wieku wykorzystywana przez szewców do wyrobu z drewna kaliny kołeczków i obcasów. 

Drzewko kaliny w okresie wiosennym  na działce u mojej koleżanki Tereski K. 
Kalina rośnie na terenie Polski, w okolicach Leżajska rośnie dziko nad Sanem, a na bieszczadzkich połoninach, lasach i nad potokami również rośnie obficie, ale jak mi powiedziała moja siostrzenica z Leska w okresie zbiorów trzeba rywalizować z ptakami, ponieważ mimo, że jest gorzka stanowi przysmak ptaków. Jest ozdobą ogrodów ze względu na piękne kwiatostany i przebarwione liście jesienią. 


nasionka kaliny
***
Krzewy kaliny dziko rosnące znalazłam nad Sanem. 

 


Źródło:
Kalina koralowa (Viburnum opulus L.)

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Julian Aleksandrowicz – lekarz z pasją

Profesor medycyny, twórca wielu podręczników lekarskich łączył pracę zawodową z licznymi pasjami. 
Grał na skrzypcach. Kiedy na stronie http://www.medicus.lublin.pl/ przeczytałam, że prof. Aleksandrowicz podczas swoich licznych podróży naukowych nie rozstawał się z aparatem fotograficznym, muszę przyznać, że bardzo mi zaimponował. Portretował przyjaciół, sławnych pacjentów oraz spotkanych mieszkańców egzotycznych krajów. Bardzo chciałabym ujrzeć jego fotograficzny dorobek. W dzisiejszych czasach każdy fotografuje, wiadomo, łatwy dostęp do aparatów cyfrowych, dobrej jakości telefonów komórkowych, smartfonów etc. Kiedyś zdjęcia utrwalano na kliszach fotograficznych, pasjonaci mieli własne powiększalniki, koreksy, suszarki, i nierzadko wywoływali zdjęcia sami. Nawet odczynniki sporządzano własnoręcznie.

Profesor Aleksandrowicz swoją pracą zawodową przyczynił się do upowszechnianiu wiedzy o warunkach i sposobach zachowania zdrowia i przedłużania życia, zdrowej żywności, zapobieganiu chorób zawodowych, nowotworowych i cywilizacyjnych. Jego spojrzenie na ochronę zdrowia, wpływ czynników środowiskowych były mi szczególnie znane z racji mojej pracy zawodowej. Pracowałam w nadzorze nad żywnością, żywieniem i przedmiotami użytku musiałam znać substancje szkodliwe w produktach żywnościowych. Dzisiaj wiedzę na ten temat można bez problemu zaczerpnąć z Internetu, 30-40 lat temu nie było to takie proste. Wiedzę czerpało się z książek. Prof. Aleksandrowicz propagował również wiedzę na łamach Przekroju. 

Przestrzegał przed wzrastającym zanieczyszczeniem żywności pierwiastkami trującymi takimi jak kadm, ołów, rtęć itp. oraz azotanami, azotynami, które przyczyniają się do wzrostu zapadalności na choroby nowotworowe.

Zwracał także uwagę na system magazynowania żywności i jej ew. zanieczyszczenie rakotwórczymi związkami pochodzącymi między innymi z grzybów rozwijających się w źle wietrzonych pomieszczeniach. W wielu doświadczeniach Profesor ze swoim zespołem wykazał możliwość neutralizacji za pomocą selenu toksycznych właściwości aflatoksyn.

Na początku lat 60-tych rozpoczął badania epidemiologiczne związane z nierównomiernym rozmieszczeniem zapadalności na białaczki w Polsce oraz w innych krajach. Badania te dotyczyły również skupisk białaczek ludzi i bydła w różnych regionach Polski, a także w różnych dzielnicach Krakowa (Texas Res. Biol. Med. 1964; 22: 113, Lancet 1967; 2: 1364). W poszukiwaniu środowiskowych czynników leukozogenicznych zwrócił uwagę na częstsze występowanie grzybów niedoskonałych, jak Aspergillus flavus, w mieszkaniach pacjentów z chorobami proliferacyjnymi (Lancet 1970; 21: 43, Folia Clin. Intern. 1972; 22: 9, Texas Rep. Biol. Med. 1973; 4: 715). Grzyby te produkują mykotoksyny wykazujące, jak później się okazało, silne właściwości onkogenne. Współpracownicy Profesora stwierdzili następnie wysoką zawartość przeciwciał przeciwko antygenom Aspergillus flavus w surowicy pacjentów z nowotworami i różnego typu białaczkami (Acta Med. Pol. 1973; 5: 232).


Propagował znaczenie antyoksydantów, m.in. soli kopalnej, drożdży piwnych, otrębów i pieczywa razowego, witamin.

Zwrócił uwagę, że niedobór litu w organizmie sprzyja zaburzeniom psychicznym. 


Profesor Julian Aleksandrowicz urodził się 20 sierpnia 1908 r. w Krakowie, z ojca Józefa (z zawodu kupca) i matki Zofii.

W roku 1926 ukończył krakowskie VI Gimnazjum im. T. Kościuszki, po czym podjął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego, zakończone w roku 1933 dyplomem lekarza.

Do roku 1939 pracował jako asystent w Szpitalu św. Łazarza w Krakowie, w oddziale prowadzonym przez twórcę polskiej szkoły hematologicznej, prof. Tadeusza Tempkę. Zajmował się m.in. możliwością przechowywania krwi, co przyczyniło się do usprawnienia działań stacji krwiodawstwa w czasie działań wojennych.

W 1950 roku powierzono mu organizację III Kliniki Chorób Wewnętrznych, którą potem kierował przez niemal 30 lat. Placówka, przekształcona potem w Klinikę Hematologii AM, stała się jednym z głównych ośrodków medycznych w Polsce.

Profesor Julian Aleksandrowicz był autorem lub współautorem wielu podręczników lekarskich, rozdziałów w specjalistycznych monografiach oraz książek popularnonaukowych, m.in.: "Choroby krwi i układu krwiotwórczego", "Hematologia chorób zakaźnych", "Pożywienie, woda i sól w ochronie zdrowia społecznego", "Nie ma nieuleczalnie chorych", "Sumienie ekologiczne", "Kuchnia i medycyna", "U progu medycyny jutra". Był założycielem i redaktorem pierwszego w Polsce czasopisma hematologiczne "Hematologica Polonica". Pisał także artykuły medyczne w popularnym "Przekroju".


Źródło:


Mieszkał na ul. M. C. Skłodowskiej (dawna ul. Pańska) w Krakowie. Jest jedynym człowiekiem, którego imieniem nazwano w Krakowie dwie ulice - jedna to "Juliana Aleksandrowicza" a druga "Doktora Twardego".

Kamienica przy ul. Skłodowskiej




wtorek, 8 lipca 2014

Ostatnie spojrzenie na moje miejsce pracy

Nie mogłam się oprzeć urokowi pięknych hortensji, więc wlazłam na posesję mojego znajomego i pstryknęłam fotkę sanepidowi. To jest ostatnie zdjęcie, zrobione w chwili, kiedy jeszcze tu pracuję. Zegar odlicza powoli godziny i już wkrótce będę mogła mówić o sobie, o pracy w czasie przeszłym, zrobiłam, pracowałam, zarabiałam, realizowałam swoje pasje ....
Hortensje u państwa Martulów, w tle sanepid i urząd gminy
Jeszcze tylko wykorzystam resztki urlopu, jeszcze tylko zaliczę operację na klinice i jak dobrze pójdzie to będę się musiała cieszyć emeryturą!  
Nie wiem jeszcze ile mi ZUS naliczy za 35 lat i 7 miesięcy pracy. Prawdopodobnie o ok. 1000 zł mniej, niż emerytom urodzonym zaledwie 50 dni wcześniej. urodzonym wcześniej niż w 1954 roku nalicza się wg jeszcze starych przeliczników. 

***
Reminiscencja na temat mojej 35 - letniej pracy w laboratorium mikrobiologicznym. 



czwartek, 3 lipca 2014

80 lat temu zmarła Maria Skłodowska-Curie (1867-1934)

4 lipca 1934 roku zmarła nasza dwukrotna noblistka Maria Salomea Skłodowska-Curie córka Władysława i Bronisławy dd. Boguska. To już 80 lat od śmierci. Urodziła się w tym samym roku (1867), co moja prababcia Marianna Feldman dd. Milli. Imieniem noblistki nazwana jest ulica, przy której mieszkam. 
Jako jedyny naukowiec otrzymała Nagrodę Nobla w dwóch różnych dziedzinach nauk przyrodniczych. W 1903 roku z fizyki za badania nad zjawiskiem promieniotwórczości, po raz drugi w 1911 - z chemii za wydzielenie czystego radu.



Popiersie Marii Skłodowskiej-Curie w Parku im. Henryka Jordana w Krakowie

Maria zmarła na złośliwą anemię, jako powikłanie choroby popromiennej.

Pracowała z uranem, który emitował promieniowanie radiacyjne. Wtedy jednak nikt nawet nie przypuszczał, że może być ono szkodliwe dla zdrowia. 
Emil Herman Grubbe zaczął je stosować w medycynie do leczenia nowotworów.m. in. do leczenia raka piersi wykorzystując promienie X. Poza promieniami X zaczęto wykorzystywać do radioterapii również promieniowanie gamma oraz występujący w rudach uranu rad, pierwszy pierwiastek promieniotwórczy odkryty w 1898 r. przez Piotra Curie oraz Marię Skłodowską-Curie. Do badań nad tym pierwiastkiem wykorzystali oni kilka ton blendy smolistej, pochodzącej z kopalni.
Maria i Piotr Curie nie wiedzieli, że londyński lekarz Percival Pott zauważył już w XVIII w., że na raka moszny najczęściej chorują mężczyźni, którzy w młodości pracowali jako kominiarze. Raka nosa stwierdzano również u tych osób, które poprzez nozdrza zażywały tabaki. A na raka płuc chorowali w Niemczech górnicy wydobywający blendę smolistą (smółkę uranową).

Już pod koniec XIX w, wkrótce po wynalezieniu promieni X, wiele osób zaczęło chorować na białaczkę i nowotwory skóry. Jednymi z nich były robotnice malujące wskazówki zegarków luminescencyjnym radem. Często chorowały na raka języka, bo oblizywały włosie pędzelków.

W Stanach Zjednoczonych potomek niemieckich emigrantów Emil Herman Grubbe z Chicago, pomysłodawca leczenia raka piersi również zaczął odczuwać skutki choroby popromiennej. W połowie lat 40. XX w. z powodu zgorzeli gazowej amputowano mu po kolei wszystkie palce u rąk, a potem całą lewą dłoń i przedramię. Gdy na jego twarzy pojawiły się liczne nowotwory, trzeba było usunąć mu prawie cały nos, dolną wargę i spory fragment szczęki. Choć został oszpecony i porzucony przez żonę, dożył sędziwego wieku – zmarł w 1960 r. w wieku 85 lat. Jednak do końca życia cierpiał na różnego rodzaju nowotwory.
Dziadek Józef Skłodowski herbu Dołęga s. Urbana i Elżbiety Małgorzaty Rykaczewskiej był powstańcem styczniowym. Babcia Salome z Sagtyńskich. Stryj Zdzisław Skłodowski był powstańcem styczniowym.

Maria Skłodowska miała romans z młodszym od siebie o 4 lata fizykiem francuskim Paulem Langevinem. Jego wnuk ożenił się w wnuczką Marii Skłodowskiej - Hélène Joliot.

Ul. Marii Skłodowskiej-Curie w Krakowie

Ul. Marii Skłodowskiej - Curie w Leżajsku

Źródło:

sobota, 14 czerwca 2014

Ziemniaki bogate nie tylko w mikroelementy

Mam taki zwyczaj, że ugotowane ziemniaki zostawiam w garnku na kilka dni, żeby zobaczyć, jak się zestarzeją. Niektóre robią się obślizłe, niektóre zeschną, a potem pokryją się pleśnią. Uważam to za prawidłowość. 
Ale zdarza się, że niektóre śmierdzą, brutalnie powiem, że ... trupem. Te z pewnością są bardzo podejrzane, najprawdopodobniej z powodu nadmiernej ilości nawozów sztucznych. 
Taki trupi zapach mają również niektóre partie ziemniaków, marchewek, kalafiorów, selerów, rzodkiewek, jeśli są przetrzymywane zbyt długo w temperaturze pokojowej. 
Przez wiele lat uprawiałam warzywa, więc wiem jak powinny wyglądać stare, nawet nadpsute okazy. 
Zazwyczaj kupujemy warzywa do bezpośredniej konsumpcji, zanim zdążą się zepsuć i nie podejrzewamy, że oprócz cennego potasu, magnezu i innych mikroelementów, zawierają również nawozy oraz środki ochrony roślin. A może traktowane są jakimiś konserwantami? A może są skażane bakteriami modyfikowanymi genetycznie do np. biologicznego zwalczania owadów czy innych szkodników. 
Ostatnio kupiłam w sklepie ziemniaki sprowadzone z Włoch. Po ugotowaniu wydawały mi się trochę dziwne w smaku. Postanowiłam w ramach eksperymentu zobaczyć co się z nimi stanie. Po 3 - 4 dniach zrobiły się dziwnie lejące, pokryły się białą mazią, a z półpłynnej masy sączył się żółtawy, lekko pieniący płyn. 
Nie znam co prawda procedur dot. posiewów mikrobiologicznych, ale mimo to pokusiłam się wziąć próbkę do badania. W hodowli nie wyrosły grzyby, za to na podłożu Mac Conkeya uzyskałam bardzo obfity wzrost bakterii przypominających pałeczki E. coli? Nie mogę powiedzieć jaki to gatunek, ponieważ nie prowadziłam dalszej diagnostyki.
Nie mam pojęcia jaka jest przyczyna takich organoleptycznych zmian, z pewnością nie jest to normalne. 

Jeśli mogę coś zasugerować - warzywa kupowane z niepewnego źródła, radzę celowo dłużej przetrzymać, by sprawdzić czy nie zamienią się w śmierdzącą maź.  



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...