niedziela, 25 sierpnia 2013

Buty aż do zdarcia

Ciekawe, że na hasło ‘buty’ przed oczami pojawia mi się najczęściej obraz moich zimowych trzewiczków, które dostałam, jeszcze w dzieciństwie od św. Mikołaja.
Były piękne, skórzane, czeskie w korze kakao z mlekiem i brązu. Mikołaj albo pomylił adresata i przez pomyłkę mi je podarował w prezencie, albo zrobił to z wyrachowania, aby mi służyły przez wiele lat. Sprezentowane buty było o 2 numery za duże. Nosiłam je rzeczywiście przez kilka sezonów, bardzo je lubiłam. Przywiązałam się do moich trzewiczków i może to spowodowało, że w dorosłym życiu każdą parę butów noszę aż do zdarcia. 
Jak już się przekonam do butów, noszę je i noszę i trudno mi się z nimi rozstać. Nasze babcie żyły w czasach, w których nie każdego było stać na buty, tym bardziej skórzane buty. 
Młodzi chłopcy chętnie szli do wojska, być może kusiła ich chęć posiadania skórzanych butów. Takie buty natłuszczone przypalali nad ogniem, żeby były nieco ciemniejsze, osmolone. Stąd mówiło się 'smalił cholewki', gdy kawaler idąc do panny zakładał osmalone nad ogniem skórzane buty.
We wsi tylko bogaty gospodarz mógł chodzić w skórzanych butach, zwykłe kmiecie przez cały rok chodzili boso. Pracowali w polu boso, łazili po ściernisku boso, paśli krowy boso. Jeśli już to najczęściej okrywali stopy łapciami z lipowego bądź wiązowego łyka. Nogi w butach zawijano w onuce, a nawet owijano słomą. Ja jeszcze pamiętam czasy, kiedy przyjeżdżałam na wakacje do babci, widziałam jak ludzie do kościoła szli boso, a buty zakładali dopiero przed wejściem do kościoła. 
Nasunęła mi się refleksja na temat butów i wpływu na zdrowie, samopoczucie, przetrwanie. 
Słoma ogrzewała stopy, drażniła receptory. Podobnie poranna rosa, ściernisko czy parzące pokrzywy. Poprawiały krążenie, miały więc wpływ na zdrowie. Chodzenie boso w mrozy również miało korzystny wpływ na hartowanie organizmu i odporność na choroby. Te wszystkie czynniki na pewno hartowały człowieka w trudnych warunkach życiowych. I chyba dlatego naród polski doskonale sobie radził w mroźnych syberyjskich tajgach w czasach niepodległości. Zesłańcy bez chleba, bez odzieży bez butów musieli ciężko pracować, kobiety rodziły dzieci. Trudno sobie wyobrazić jak można było w takich warunkach żyć. 
Nie jestem kolekcjonerką butów. 
Nie acham i ocham na widok szpilek, w oknie wystawowym. Nie podnoszą mi ciśnienie markowe salony obuwnicze, ba, nawet nie wchodzę do środka. 
Bo po co? 
Skoro moje wysłużone, chociaż nie urodziwe są odpowiednio dobrane, wygodne i praktyczne.
Przy zakupie najczęściej mam problem z dobraniem odpowiedniego obuwia.
Trudno jest zadowolić mój gust. Słyszałam opinię, że Polkom trudno dogodzić, bo mają nietypowe rozmiary, ciekawe, że markowe zagraniczne firmy potrafią wyprodukować wygodne dobrze wyprofilowane obuwie.
Pojechałam kiedyś do NRD, specjalnie po buty. Kupiłam w Berlinie zamszowe kozaczki na koturnie. Nosiłam je przez dobrych kilka sezonów. Były nie do zdarcia. A kiedy podeszwy lekko mi się starły, skorzystałam z usług szewca, ten dokleił mi nowe zelówki i mogłam w nich chodzić przez kolejne lata.
Nie mam zbierackich przyzwyczajeń, jak inne kobiety. Nie dobieram do koloru sukienki i torebki.
Wchodzę do sklepu wiedząc czego potrzebuję. Rozglądam się po półkach za konkretnym rodzajem, sprawdzam czy leżą jak ulał i już wiem. Kupić czy nie kupić?  Komfort jest priorytetem. Oczywiście uważam, że na butach nie warto oszczędzać. Dobre buty to drogie buty. Dlatego przestrzegam przed chińszczyzną i podróbkami z bazaru. Tanie obuwie najczęściej ranią i deformują stopy. Zdeformowane stopy tj. haluksy właśnie od noszenia źle dobranego obuwia.
W latach siedemdziesiątych nosiłam modne wówczas drewniaki. Najprawdopodobniej z powodu nierównomiernego obciążenie stóp i przeciążenia dorobiłam się modzeli na podeszwach stóp. To zrogowaciałe narośla w kształcie stożków, które powstają pod wpływem stałego ucisku lub tarcia pod główkami kości śródstopia. Miałam problem z usunięciem modzeli, po usunięciu zewnętrznego naskórka pojawiał się nieduży, wielkości łebka szpilki rdzeń. Korzeń wrasta w głąb skóry i pod wpływem ucisku sprawia ogromny ból.
Teraz, kiedy jestem już wiekowa najchętniej zakładam wygodne sandały.
Ile mam par butów? Dużo. Ale to tylko dlatego, że starych tak szybko się nie pozbywam. Sezonowo przetrzymuję je w pudłach w pawlaczu. Każda z moich par ma konkretne przeznaczenie i czas, w którym jest używana.

Mam kilka par szpilek, najczęściej w kolorze czarnym i najczęściej ich nie zakładam. Szpilki są seksowne, ale trzeba mieć na uwadze konsekwencje zdrowotne. Jeśli musimy chodzić w modnych szpilkach, sięgnijmy po buty wysokiej jakości, o dobrze wyprofilowanej podeszwie. Mogę jedynie współczuć kobietom w wysokich obcasach.

Adidasów mam dużo, bo uwielbiam chodzić w sportowym obuwiu. Kilka par klapek, najczęściej na koturnach. Sandałów też mam po kilka par. Oczywiście pantofle domowe, koniecznie skórzane.
Kilka par trekkingowych w góry, które służą mi do użytku codziennego, stosownie do pogody.
Kozaczków na zimę też mam kilka par i też służą mi przez wiele sezonów. Muszą być ciepłe i mieć wyrzeźbioną podeszwę, odporną na poślizgi. 

W ciepłych butach pocą się nogi, dlatego należy pamiętać o zmianie obuwia w ciągu dnia np. w pracy, aby uniknąć grzybicy stóp. Grzyby chorobotwórcze lubią ciepło i wilgoć, a buty są jak inkubatory zapewniające odpowiednie warunki dla wielu chorób dermatologicznych. Mogą coś na ten temat powiedzieć żołnierze.

Jak wspomniałam, grzybicy sprzyja ciepło i wilgoć. Latem – najczęściej stając bosymi nogami na drewnianych i plastikowych podestach na basenach, w klubach fitness, siłowniach, czyli wszędzie tam, gdzie bierze się prysznic i pozostawia na posadzce złuszczony, zakażony naskórek trzeba zakładać łatwo zmywalne klapki.

Przestrzegałabym o butach kupowanych w sklepach z odzieżą używaną. Można złapać grzybicę, która jest trudna i droga w leczeniu, nie mówiąc już o skutkach zdrowotnych. 

A czy wiesz dlaczego 'pachną' ci nogi?
Pisałam o tym w blogu Pachnąca mikrobiologia

piątek, 9 sierpnia 2013

Wymaz z nosa

Posiewy z górnych dróg oddechowych w kierunku tlenowej flory powinny być wykonane przed zastosowaniem antybiotyków. To bardzo ważne, ponieważ wynik badania nie będzie wiarygodny, jeśli pacjent jest w trakcie leczenia. Dotyczy wymazów z gardła, nosa, nosogardzieli, migdałków, jamy ustnej, języka, wydzieliny z zatok. 
Nie jestem zwolenniczką badania materiału z nosa, chyba, że wymaz pobierany jest fachowo, przez lekarza. Błony śluzowe nosa są skolonizowane przez liczne bakterie saprofityczne, a dodatkowo w nosie mogą znajdować się drobnoustroje z powietrza. Jeśli wyhodujemy w monokulturze bakterie chorobotwórcze to musimy ocenić, czy stanowi on rzeczywisty czynnik etiologiczny. Większość bakterii w nosie stanowią zazwyczaj florę przejściową. Należy pamiętać, że chorobotwórczy gronkowiec złocisty Staphyloccus aureus naturalnie bytuje w nosie, namnaża się w błonie śluzowej w okolicy przedsionka nosa.  
Interpretacja wyników badania zależy od rozpoznania klinicznego i od celu badania.
Wymaz z nosa
Tak wygląda posiew na podłożu chromogennym materiału z nosa dziecka przewlekle chorego, ciągle zakatarzonego. Ponieważ hodowla zawiera bardzo liczną zróżnicowaną florę bakteryjną, różnicowanie i szukanie czynnika odpowiedzialnego za stan chorobowy nie ma sensu. 
Na podłożu agarowym z dodatkiem krwi często nie widać takiej różnorodności i może sprawić kłopot z dalszą diagnostyką. 

Wskazówka dla diagnosty!
Należy pamiętać, że przy wykonywaniu testów diagnostycznych nie wolno nabierać masy bakteryjnej. Materiał powinien być pobrany igłą lub ezą koniecznie tylko z jednej kolonii. Dotyczy to różnicowania biochemicznego, serologicznego, testów szybkiej diagnostyki, testów w kierunku różnicowania streptokoków, pneumokoków, Moraxella, etc., a także oznaczania wrażliwości na antybiotyki.
Z doświadczenia wiem, że diagności popełniają takie błędy. Zdarza się, że szczepy bakteryjne przesyłane do mojego laboratorium w celu reidentyfikacji są zanieczyszczone. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec - Mikrobiologia gruźlicy

Jednym ze stażów, jakie musiałam odbyć w ramach specjalizacji z mikrobiologii lekarskiej był staż w laboratorium mikrobiologii prątka. Zaliczyłam Laboratorium Bakteriologii Gruźlicy w Rzeszowie.

Ogromne wrażenie wywarło na mnie to laboratorium, bardzo mi się podobała struktura i organizacja laboratorium oraz poziom prowadzonej diagnostyki mikrobiologicznej, zwłaszcza hodowla prątków gruźlicy, wymagająca specyficznych warunków. Materiałem diagnostycznym była plwocina, materiały po bronchoskopii, bronchofiberoskopii, popłuczyny żołądkowe, bioptaty i wycinki tkankowe z układu oddechowego. Oczywiście nie było mowy wówczas o diagnostyce metodami genetycznymi.

Pracowałam w laboratorium, gdzie diagnozowało się bakterie tlenowe, głównie z rodziny Enterobacteriaceae, Streptococcaceae, Staphylococcaceae. Badało się nosicielstwo Salmonella, Shigella, prowadziło się badania parazytologiczne w kierunku jaj pasożytów i cyst pierwotniaków, zdarzało się, że musiałam różnicować człony tasiemca. Natomiast nie hodowaliśmy prątków, gdyż bakterie te wymagają szczególnych warunków hodowlanych, specyficznych podłoży, np.podłoża stałe Loewensteina-Jensena, gdzie czas oczekiwania na wynik hodowli pozytywnej wynosi od 3 do 7 tygodni. 

Zjawisko szybkiego narastania lekooporności u Mycobacterium obserwowano już ok. 50 lat temu. Niektóre prątki spontanicznie mutują wypierając prątki wrażliwe na leki. 

Prątki są bardzo wytrzymałe na niekorzystne warunki bytowe, m. in. na suszę, zresztą pałeczki Salmonella też, za to pał. Shigella są szczególnie wrażliwe i szybko giną.

Ogromne zasługi należą się prof. dr hab. med. Mieczysławowi Janowcowi (1921-2012), który jeszcze w latach 60. stworzył podwaliny pod diagnostykę prątków, zorganizował znakomicie funkcjonującą sieć laboratoriów w całej Polsce. Dzięki temu przyczynił się do zwalczania epidemii gruźlicy w latach 1950-60. W Polsce w latach 70. funkcjonowało ponad 200 laboratoriów prątka. Dzisiaj wiele z nich już od dawna nie funkcjonuje. Zamierza się likwidować kolejne, funkcjonujące od lat w sanepidach laboratoria mikrobiologiczne.

Niestety, tak jak szybko uporaliśmy się gruźlicą, tak szybko zatraciliśmy czujność i obecnie obserwujemy nawrót tej okropnie zaraźliwej choroby. Nie udało nam się opanować inwazji prątków. Wkrótce zatracimy zdolność panowania nad zatruciami pokarmowymi, epidemiami czerwonki, salmonelli, biegunkami o różnych czynnikach zakaźnych. To co ludzie całym sercem budowali, jak w przypadku diagnostyki gruźlicy - prof. M. Janowiec, w dzisiejszych czasach niszczy się i dewastuje dorobek służb medycznych.


Turystyka, brak szczepień, brak skutecznych leków p/prątkowych, zachorowania na HIV/AIDS, oraz brak właściwego monitoringu i oceny stanu epidemiologicznego przez służby medyczne sprzyjają transmisji gruźlicy.

Trochę genealogii

Prof. Janowiec ur. się w Rabce i tam ukończył szkołę podstawową. Pochodził z rodziny z tradycjami patriotycznymi. Ojciec lekarz weterynarii, walczył we Włoszech podczas I wojny światowej, przeżył pierwszą wojnę, ale drugiej niestety już nie. Wywieziony w 1940 r do Starobielska, gdzie został zamordowany, jak tysiące Polaków. Jego starszy brat Stanisław zginął w Powstaniu Warszawskim w 1944. Był studentem Politechniki Warszawskiej.

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec dalszą edukację ukończył w Krakowie, czyli gimnazjum, liceum i medycynę na Wydz. Lekarskim UJ . Specjalizował się w dziedzinie mikrobiologii gruźlicy. Podjął pracę w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc. Przez wiele lat oprócz prątków gruźlicy (Mycobacterium tuberculosum) zajmował się prątkami atypowymi, narastającą lekoopornością. Jedne i drugie są trudnymi do hodowli bakteriami, wymagającymi szczególnych wymagań.

Prof. dr hab. Mieczysław Janowiec zmarł 20 grudnia 2012. Zostawił po sobie liczne publikacje naukowe. Był autorem książki ‘Mikrobiologia gruźlicy’. 
Był członkem Honorowego Polskiego Towarzystwa Chorób Płuc.

Źródło:
Postępy Mikrobiologii. Wspomnienia. Prof. dr hab. med. Mieczysław Janowiec. 2013, 52, 1, 5-7

piątek, 14 czerwca 2013

BHP w laboratorium mikrobiologicznym

Obiecałam Justynie - czytelniczce mojego bloga, napisać nieco szerzej na temat zagrożeń w laboratorium mikrobiologicznym, a co za tym idzie, zachowania standardów bezpiecznej pracy z materiałem zakaźnym, zagrożeń związanych z nieprzestrzeganiem tych standardów.
Czy praca w laboratorium mikrobiologicznym jest bezpieczna? Czy diagnosta może być narażony na zakażenie się patogenami wyhodowanymi w laboratorium?

W laboratorium  mikrobiologicznym obowiązują inne wymagania niż w laboratorium chemicznym czy analitycznym. Mamy tu do czynienia z materiałem potencjalnie zakaźnym,  hodujemy drobnoustroje wysoce zjadliwe, równolegle prowadzimy hodowle z kolekcji szczepów wzorcowych. Kontakt z namnożonym materiałem zakaźnym, a tym bardziej rozniesienie go na środowisko poza laboratoryjne stanowi olbrzymie zagrożenie zdrowotne. Należy pamiętać, że badany materiał może zawierać wirusy zapalenia wątroby typu B, C i G (HBV, HCV, HGV) oraz wirus wywołujący AIDS (HIV), toksyny i inne czynniki wywołujące alergię, astmę, jaja pasożytów jelitowych, zarodniki grzybów chorobotwórczych.

Kilka praktycznych wskazówek dla diagnosty laboratoryjnego.

Bądź czujny i kontroluj pracę każdego z członków personelu, również sprzątaczek, pomocy laboratoryjnych. Patrzcie sobie nawzajem na ręce, zwracając uwagę, na jakość pracy, na przestrzeganie procedur związanych ze zmywaniem stołów laboratoryjnych, podłóg, parapetów, komory laminarnej, myciem i odkażaniem rąk. To samo dotyczy pomieszczeń biurowych, zmywalni, pożywkarni, pokoju przyjęć próbek do badania.  To bardzo ważne, by zachować czujność.
Trzeba pamiętać, że ludzie wpadają w rutynę, utrwalają złe nawyki, że mogą mieć małą wiedzę o patogenach i wtedy łatwo zlekceważyć zasady zachowania bezpiecznej pracy.
Muszę się przyznać, że ja nie zawsze zakładam rękawice ochronne podczas pracy, ot, przyzwyczajenie z dawnych lat, ale od zawsze podczas pracy pamiętałam, aby zachować zasady bezpiecznego manipulowania z materiałem zakaźnym. Nie było lamp bakteriologicznych, ale zawsze pod ręką był spirytus skażony, septyl i lizol.
Badając np. kał w kierunku  nosicielstwa Salmonella, Shigella miałam świadomość, że w tym kale mogą znajdować się inne patogeny, których nie uda mi się wyhodować, bo mają one inne wymagania, potrzebują innych pożywek, innej temperatury w cieplarkach, lub wcale nie rosną na pożywkach. Mogą tam być bakterie beztlenowe, wirusy, grzyby, pierwotniaki, pasożyty, one nie wyrosną na pożywkach, a stanowią zakaźną bombę. 

Kawał czasu spędziłam przy stole z bakteriami, pamiętam czasy, kiedy nie było rękawic, maseczek czy okularów ochronnych, ręczników jednorazowego użytku. 
Pamiętam czasy, kiedy u ginekologa suszyły się na kaloryferach rękawiczki gumowe, używane wielkokrotnie, myte jedynie pod bieżącą wodą. Świadomi zagrożenia pacjenci, przynosili ze sobą nowe, własne rękawice.
Nikt nie pracował w komorze laminarnej, ani pod dygestorium. Trzeba było bez przerwy pamiętać, że bakterie 'fruwają', osiadają na ścianach, na stołach i mogą przeżyć wiele miesięcy, mimo niekorzystnych warunków otoczenia.
Nie pracuj przy otwartych oknach, pracuj w pomieszczeniach zamkniętych. Pamiętaj, że każdy ruch powietrza roznosi bakterie, które opadając na powierzchnie stanowią zagrożenie, a jako aerozol suchy jest szczególnie niebezpieczny dla otoczenia.
Zmywaj często powierzchnie biurowe, w tym klamki, słuchawkę telefonu, biurko, mysz czy klawiaturę komputera. Pamiętaj, że na dokumentach, ołówkach czy długopisach, torebkach czy obuwiu aż roi się od patogenów. Nie łatwo dezynfekować takie materiały, a łatwo przenieść je ze stanowiska pracy poza teren laboratorium.
W laboratorium nie powinno być kwiatków. Obcięte paznokcie i brak pierścionków na palcach to standard.
Zorganizuj sobie stanowisko pracy tak, aby na stole laboratoryjnym było dużo przestrzeni do operowania materiałem, pousuwaj zbędne przedmioty, zadbaj o luz na stanowisku pracy, poukładaj sprzęt i narzędzia odpowiednio po lewej i po prawej stronie, tak, aby to co ma trafić do prawej ręki było po prawej stronie.

Opalaj ezy po uprzednim zamoczeniu oczka ezy czy igły w spirytusie, aby uniknąć odprysków materiału zakaźnego. W moim laboratorium używałam również ez własnoręcznie skonstruowanych ze spirali grzejnej do kuchenek elektrycznych czy do żelazek starego typu. Dzisiaj pewnie nikt tego nie potrafi skonstruować takiej ezy. Drut ze spirali prostowało się przy pomocy palnika gazowego, a następnie można było skręcać oczko ezy na wkładzie do długopisu czy na rączce ezy, w zależności od potrzeby uzyskania wielkości oczka.
Przepalone ezy są chropowate, rysują pożywki i wtedy łatwo o odpryski materiału zakaźnego.
Miałam pod ręką palnik z denaturatem, przygotowany na wypadek awarii, gdyby zabrakło gazu do opalania ezy. 
Należy unikać odrywania się od pracy przy stole laboratoryjnym!
W trakcie pracy z próbkami badanymi, nie odbieraj telefonu, nie rozmawiaj z osobami postronnymi, pamiętaj, aby ostrożnie operować rękami, z dala od twarzy.
W przypadku rozbicia szkła z próbką zakaźną pamiętaj, żeby zbierać stłuczkę przy pomocy szczypiec lub pincety, nigdy bezpośrednio rękami, nawet jeśli masz założone rękawice ochronne.
W razie stłuczki wrzucamy szkło do pojemnika na odpady ostre, a następnie dezynfekujemy zanieczyszczoną powierzchnię, pokrywając ją ligniną nasyconą  stosownym płynem dezynfekcyjnym w odpowiednim stężeniu ok. 4-5 godzin. Następnie należy dokładnie odkazić ręce płynem dezynfekcyjnym (np.70% alkohol etylowy) i dopiero potem umyć je mydłem. Zanim oddamy skażoną odzież ochronną do prania i dezynfekcji należy ją przechowywać w specjalnym pojemniku.

Nie wyobrażam sobie  gromadzenia biologicznych odpadów w schowkach czy innych zakamarkach bez wymaganego monitoringu. Nie wyobrażam sobie mycia szkła bez uprzedniego autoklawowania hodowli!! Materiał biologiczny stanowi bombę epidemiologiczną.
Kiedyś unieczynniało się hodowle bakteryjne w aparatach Kocha. Na szczęście to już historia. Wyparły je autoklawy. 
Nie wyobrażam sobie istnienia laboratorium mikrobiologicznego bez posiadania autoklawów. A takie laboratoria niestety, istnieją. Niekompetentnym kierownikom laboratoriów mikrobiologicznych najwyraźniej brakuje wyobraźni. Oni powinni mieć umysł szachisty i mieć zdolność przewidywania zagrożeń.

Nie można w mikrobiologii rezygnować z autoklawów, tylko dlatego, że wymagane przeglądy techniczne są drogie. 
Ekonomia w mikrobiologii to zachowanie ostrożności i zdrowego rozsądku. 
Trzeba mieć ograniczone zaufanie do firm zewnętrznych wywożących medyczne materiały zakaźne do specjalistycznych spalarni? Ostatnio media pokazywały przestępczą działalność takich firm i brak kontroli nad nimi przez stosowne służby.
Transport materiałów zakaźnych do odległych spalarni nie jest całkowicie bezpieczny. Firmy nastawione są na zysk, nie mają świadomości zagrożeń.
Niejednokrotnie brakuje samochodów specjalnie przystosowanych do wymogów sanitarnych. Ludziom zabezpieczającym przewóz takich materiałów nie można bezgranicznie ufać. Bo są to często ludzie źle przeszkoleni i nie mają pojęcia o zagrożeniach, o bezpieczeństwie własnego zdrowia, o skażeniu środowiska, chociażby w przypadku nękających nas powodzi, wypadku drogowego etc. 


poniedziałek, 27 maja 2013

EIEC - enteroinwazyjne pałeczki E. coli

Co prawda, w moim laboratorium nie badamy biegunek w kierunku EIEC - enteroinwazyjnych pałeczek Escherichia coli, ale postaram się napisać kilka słów na ten temat, na wyraźną prośbę jednego z czytelników mojego bloga.

Diagnostyka zakażeń pałeczkami EIEC wymaga zastosowania specjalistycznej aparatury, zastosowania sond DNA lub reakcji PCR, z wykorzystaniem starterów dla fragmentów genów kodujących inwazyjność (ipaA, ipaB, ipaC, ipaDi ipaHlub virA). EIEC to chorobotwórcze bakterie należące do biegunkotwórczych pałeczek Escherichia coli, o czym pisałam wcześniej.
 
Pałeczki EIEC posiadają szereg czynników zjadliwości kodowanych w dużym plazmidzie inwazyjności pINVo wielkości 220 kbp oraz w chromosomie bakterii. Czynniki te umożliwiają bakteriom penetrację do komórek nabłonka gospodarza, w tym przypadku nabłonka okrężnicy, podział, a następnie kierunkowe przemieszczenie się do sąsiednich komórek. Następuje w szybkim czasie destrukcja komórek i pojawienie się krwi w kale. 
Kliniczne objawy zakażenia EIEC są identyczne jak w przypadku zakażenia pałeczkami czerwonki bakteryjnej z rodzaju Shigella
Wykrycie i rożróżnienie makroskopowo czy są to pałeczek E. coli od pałeczek Shigella jest niemożliwe.  Na podłożach do Enterobacteriaceae są niemal identyczne.  Trzeba je różnicować biochemicznie.
EIEC nie posiadają zdolności ruchu, nie dekarboksylują lizyny, a ok 70% z nich nie fermentuje laktozy.
W przeciwieństwie do pał. Shigella inwazyjna postać szczepów  E. coli fermentują ksylozę, wykorzystują cytrynianyi octan sodu jako jedyne źródło węgla.

Grupa antygenowa  E. coli, zarówno tych inwazyjnych, jak i tych pospolitych pałeczek okrężnicy nie determinuje ich chorobotwórczości. 
Antygeny występujące u EIEC określają serogrupy:
o28ac, O112ac, O124, O136, O143, O152, O159, O164, O167.
Spośród tych serogrup EIEC, tylko E. coli O159 i E. coli O167 nie wykazują pokrewieństwa antygenowego z pałeczkami Shigella
Z powodu podobieństwa antygenowego enteroinwazyjnych pałeczek E. coli i pałeczek Shigella niektórzy naukowcy uważają, że te szczepy powinny należeć do tej samej jednostki taksonomicznej.

Literatura:
Czynnik etiologiczny- bakterie rosnące w warunkach tlenowych. Etiologia, obraz kliniczny i diagnostyka ostrych zakażeń i zarażeń przewodu pokarmowego oraz zatruć pokarmowych. - Jolanta Szych, Grzegorz Madajczak.

piątek, 24 maja 2013

Promieniowce - czyli kolory i zapachy w mikrobiologii

Kiedy dbamy o kwiatki w ogródku, marzą nam się dorodne owoce, piękne sady i pachnące kolorowe krzewy, podświadomie wiemy, że musimy im zapewnić odpowiednie warunki glebowe, z której mogłyby czerpać odżywcze substancje.
My roślinom zapewniamy dobry kompost czy obornik, a one odwdzięczają się pięknymi kolorami, zapachami.
Nie zastanawiamy się, czy ziemia jest bogata w ... jakieś tam promieniowce. A są to bakterie powszechnie występujące w glebie, budową przypominające grzyby nitkowate. Mają duże znaczenie w utrzymaniu takich warunków środowiska, aby spełnić wymogi rosnących roślin. Promieniowce odgrywają ważną rolę w procesach rozkładu materii organicznej i ograniczaniu przykrego zapachu kompostu.
Możecie się chyba ze mną zgodzić, że świeżo zaorana ziemia ma charakterystyczny zapach? Specyficznie pachnie wilgotna gleba ogrodów, lasów czy gospodarstw rolnych.
W dużej mierze ten zapach świadczy o obecności geosminy, substancji wytwarzanej przez promieniowce.

Promieniowce produkują wiele barwników (brązowych i czarnych) odpowiedzialnych za kolor humusu. Jest ich więcej w ziemi uprawianej, niż w ugorach.
Promieniowce to drobnoustroje bardzo pożyteczne, należące do czołowych producentów związków o aktywności biologicznej, w tym o działaniu p/bakteryjnym, p/wirusowym, p/grzybiczym i p/robaczym. Produkują wiele enzymów, które biorą udział w procesie rozkładu szczątków zwierzęcych i materiałów biologicznych, takich jak celuloza, chityna, celuloza. Amoniak potrafią przekształcić w azotany,potrafią azot z powietrza wiązać czyniąc go bardziej przystępnym dla roślin.
Stanowią 10% flory mikrobiologicznej ziemi, często występują w tzw. ryzosferze roślinnej (strefie korzeniowej).
Najlepszymi sprzyjającymi warunkami bytowania promieniowców jest gleba obojętna. Na glebach kwaśnych i zasadowych, jak wykazano, promieniowce produkują znacznie mniej związków p/bakteryjnych.
W warunkach laboratoryjnych trudno jest je wyhodować, wymagają bowiem specyficznych warunków środowiskowych, m. in. obecności innych mikroorganizmów, z którymi żyje w symbiozie w miejscu bytowania.

Promieniowce wytwarzają antybiotyki o fioletowym zabarwieniu - mederrodynę, niebieską aktynorydynę, brązową medermycynę.

Pamietajmy, by nie wypalać bezmyślnie traw, niszczy się biotop z pożytecznymi drobnoustrojami, nie mówiąc już o bezbronnie ginących zwierzętach.
Istnieją doniesienia o izolowaniu promieniowców ze świeżych i opadłych liści m. in. igieł sosny, liści bambusa, drzewa wiśniowego, cedru japońskiego, krwawnicy, japońskiej róży oraz drzewa kamforowego.
Wyizolowano również promieniowce z mrowisk mrówek tnących liści, żyjących w symbiozie z grzybami.
Odkryto, że szczepy Pseudonocardia tworzą na powłokach mrówek biofilm. Promieniowce pozyskiwane z mrówek wytwarzają związki należące do kondicyn, antymycyn oraz walinomycyn posuadające właściwości przeciwdrobnoustrojowe.

Ciekawym źródłem pozyskiwania szczepów promieniowców są jaskinie, ciemne, zimne i wilgotne, także pajęczyny, jaja pająków i innych pozostałości po pająkach.

Literatura:
Postępy Mikrobiologii. 2013, 52, 83-91. Promieniowce - występowanie i wytwarzanie związków biologicznie czynnych. PZH Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego.

wtorek, 21 maja 2013

ROLA CZYNNIKÓW ZAKAŹNYCH W CHOROBACH NEURODEGENERACYJNYCH


Molekularna mimikra – to pojęcie dla mnie zupełnie nowe. Okazuje się, że to jest mechanizm immunologiczny polegający na tworzeniu się reakcji krzyżowej przeciw komórkom gospodarza w wyniku kontaktu z antygenem bakteryjnym czy wirusowym o zbliżonej strukturze.
Czynniki infekcyjne mają ogromną rolę w patogenezie chorób neurodegeneracyjnych. A do takich chorób zaliczane są związane ze stopniową utratą komórek nerwowych: choroby Alzheimera, choroby Parkinsona i stwardnienie rozsiane.
Właściwie to wydawało mi się, że te choroby mają podłoże genetyczne, związane są z wiekiem czy nieprawidłowym odżywianiem.
Ostatnie badania naukowe zakładają udział infekcji, jako czynnika inicjującego niszczenie komórek nerwowych. OUN.

Zmiany zapalne mają istotne znaczenie w patogenezie choroby Alzheimera, a komórki  ściśle związane z procesem zapalnym m. in. ‘reaktywne’ astrocyty, komórki mikrogleju reagując na patologiczne procesy w obrębie OUN, mogą prowadzić jednocześnie do destrukcji neuronów. Indukują proces zapalny poprzez wydzielanie cytokin pozapalnych, głównie Il-1β oraz TNF-α

Dowiedziono, że choroba przebiega wolniej, gdy pacjenci dotknięci zapaleniem np.  stawów są leczeni lekami p/zapalnymi (niesterydowymi). Zmiany histopatologiczne – odkładanie się złogów amyloidu beta oraz zwyrodnienie włókien neuronów są spowolnione.

Mechanizm jest podobny w przypadku przewlekłej infekcji wywołanej przez Chlamydophila pneumoniae, patogen wywołujący pozaszpitalne zapalenie płuc, przewlekłe zapalenie oskrzeli, gardła, zatok oraz astmę. Jedną z koncepcji udziału C. pneumoniae w patogenezie choroby Alzheimera jest bezpośredni związek między zakażeniem C. pneumoniae, a odkładaniem złogów amyloidu beta. Początkowo toczące się w drogach oddechowych zapalenie mogłoby szerzyć się drogą krwionośnych naczyń do mózgu poprzez zakażone monocyty przekraczające barierę krew-mózg. Ewentualnie zakażenie zakażenia obejmujące początkowo błonę śluzową jamy nosowej szerzy się przez opuszkę węchową na struktury węchomózgowia.

Kolejnym patogenem biorącym udział w procesie neurodegeneracji mózgu toczącego się w chorobie Alzheimera jest wirus opryszczki pospolitej typu 1 (HSV-1).
Początkowo zakażenie HSV-1 obejmuje nabłonek jamy ustnej, gdzie wirus namnaża się, prowadząc do lizy komórek gospodarza. Następnie drogą nerwu szczękowego i żuchwowego wirus przedostaje się do zwoju nerwu trójdzielnego, pozostając w stadium latencji do czasu aktywacji wywołanej czynnikami zewnętrznymi, np. chorobą, stresem, czy ekspozycją na promienie słoneczne. HSV-1 może również prowadzić do zakażenia OUN, w wyniku którego w niektórych przypadkach obserwowane są zmiany histopatologiczne –  głównie demielinizacja, która może odgrywać kluczową rolę w  patogenezie chorób neurodegeneracyjnych. Również agregacja amyloidu beta i powstawania zwyrodnieniowych włókienek neuronów (NFT).
W procesie latencji wirusa hamowane są reakcje immunologiczne niszczące układ nerwowy.
Ale prawdopodobnie pojawienie się innego patogenu wywołującego zapalenie w obrębie OUN powoduje zaburzenie równowagi immunologicznej i wzmożoną reakcję zapalną. Zakażenie mieszane dotyczy wirusa opryszczki oraz dodatkowo np. C. pneumonia czy Helicobacter pylori.
Co prawda H. pylori jest kojarzony gównie, jako czynnik etiologiczny chorób żołądka, w tym raka żołądka, ale uważa się, że jest również odpowiedzialny za dysfunkcję naczyń krwionośnych, a to osłabia barierę krew-mózg. Ponadto H. pylori stymulując nieprawidłowe reakcje immunologiczne, w tym molekularną mimikrę, może przyczynić się do apoptozy komórek nerwowych. Inna hipoteza zakłada rolę w neurodegeneracji wydzielanego przez H. pylori bogatego w histydynę białka Hpn, które przekraczając barierę krew-mózg bezpośrednio zwiększa gromadzenie złogów amyloidu beta. 

Źródło
POST. MIKROBIOL., 2013, 52, 1, 93–103 . ROLA CZYNNIKÓW ZAKAŹNYCH W CHOROBACH NEURODEGENERACYJNYCH



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...